No i co. No i już się przed Świętami nie zdążyłam się odezwać. Wybaczcie. Ale jestem teraz. Objedzona jak nigdy. Serio. Wagę omijam szeroooooooookim łukiem... Kilka dni detoxu przede mną. Serio. A jak Wam minęły Święta? Jesteście zadowoleni z prezentów?
U mnie niestety muszę przyznać, że... średnio. Bilans? Prezenty od rodziców, brata i chrzestnej(bo sama sobie wybrałam) jak najbardziej ok. Ciuchy, bielizna, retro radio, gadżety do aparatu, pieniądze, etui na mojego Maca, słuchawki i album o M. Monroe. Natomiast gorzej z ciotkami. Dwie bluzki+majtki powędrowały od razu do szafy mojej mamy. Czy ktoś widział mnie kiedyś w różowej lub obrzydliwie świecącej bluzce? Chyba nie. Na litość boską... No. Ale trzeba doceniać wszystko co nie... hahah :D
A śniegu nadal nie ma... i nie ma... i jeśli nie było na Święta, to mam nadzieję, że już się nie pojawi :) Oby!
Miłego wieczoru :*
Następny post będzie właśnie o niej. Symbol seksu lat pięćdziesiątych. Piękność.
czekam na post o marylin :)
OdpowiedzUsuńi na więcej zdjęć:D
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie w wolnym czasie:)
http://mesmerize87.blogspot.com/